Królewski namiot
Niemiecka nazwa Jaworzyny, Königszelt (w tłumaczeniu „królewski namiot”), nawiązuje do czasów wojny siedmioletniej oraz stacjonowania na tych ziemiach w 1761 r. (od czerwca do końca września) wojsk pruskich i ich dowódcy – Fryderyka II Wielkiego, króla Prus. Polska nazwa, bez oparcia w tradycji, nawiązuje do nazwy miejscowości Stary Jawornik, której częścią były początkowo ziemie, na których dziś leży miasto.
W 1853 roku zbudowano tutaj linię kolejową z Wałbrzycha przez Jaworzynę do Legnicy. A w 1863 roku linię taką zbudowano z Nysy, przez Świdnicę do Legnicy. Jaworzyna stała się jednym z większych węzłów kolejowych na Dolnym Śląsku. Dało to podstawę do jej dalszego rozwoju i rozbudowy. W początkach lat sześćdziesiątych XIX wieku, w okolicy Jaworzyny odkryto żwiry budowlane i glinki kaolinowe. Dzięki temu, w 1863 roku Silbermann rozpoczął w Jaworzynie budowę fabryki porcelany.
W 1904 roku fabryka miała już 14 pieców i zatrudniała 700 pracowników, w 1925 roku 16 pieców, halę produkcyjną wielkości 1000 mkw. I zatrudniała 850 pracowników. Wyrabiano tu porcelanę stołową, produkty terakotowe, szamotowe i inne.
Podczas wojny, obok produkcji podstawowej, rozpoczęto wykonywanie min i granatów porcelanowych. Ciekawa historia jest w tymi minami i granatami. Informacja o ich produkcji podana jest na stronie Urzędu Miasta w Jaworzynie Śląskiej. Jednak w fabryce nic nie wiedzą, żeby taka produkcja się tutaj odbywała w czasie ostatniej wojny. Odesłali mnie więc po informację na ten temat do UM. Z kolei sekretarz miasta mocno był zdziwiony, że na stronie Jaworzyny znajduje się taka wzmianka. Oznajmił, że potrzebuje kilku dni, by ustalić jej źródło.
- A tak na marginesie, to raczej nie ma się czym chwalić w tym przypadku – dodał.
Po II wojnie światowej fabryka została znacjonalizowana, a w 1954 jej oficjalną nazwą stała się Karolina. W 1993 nastąpiła prywatyzacja Karoliny. Jedynymi udziałowcami są obecni i byli pracownicy.
Zagadkowy wzrost poziomu wody
Od kilkudziesięciu lat zbiornik wodny po byłej żwirowni, gdzie początkowo wydobywano glinki kaolinowe, a później żwir, po zalaniu przez wodę pełnił rolę kąpieliska miejskiego. W sezonie letnim były tu ławeczki, huśtawki, pomost, boiska do gry w siatkówkę, budki z jedzeniem i lodami, można było wypożyczyć sprzęt wodny. Nad bezpieczeństwem pływających czuwali ratownicy.Tak było do 2011r. Bowiem od tamtego czasu poziom wody w jeziorze (właściwie to były dwa osobne zbiorniki połączone ze sobą oraz trzeci niezależny) zaczął szybko się podnosić. Wzrósł o prawie 2 metry i cała infrastruktura kąpieliska znalazła się pod wodą. Zagrożony zatopieniem był także budynek restauracji. Jak powiedział mi menedżer Magnolii Rast - zagrożenie na razie minęło, gdyż w ostatnim czasie poziom wody obniżył się o 40 cm.
- Są dwa źródła wybijania wody gruntowej, co było bardzo dobrze widoczne ostatniej zimy (najpóźniej zamarzające miejsca na zbiorniku). Nikt nie potrafi tego wyjaśnić, dlaczego nagle pojawiły się te podskórne wody i to w latach dość suchych - dodał.
Jak ustaliłam, były nawet zrobione ekspertyzy, które wykluczały możliwość aż takiego podniesienia się poziomu lustra wody.
Dodam jeszcze, że woda w jeziorze ma I klasę czystości, i obfituje w prawie wszystkie gatunki ryb. To prawdziwy raj dla wędkarzy.
Wracając do restauracji
W karcie na pierwszej stronie jest to, co poleca szef kuchni: kurczak a’la Genovese (makaron z pesto podany z filetem drobiowym faszerowany szpinakiem i orzechami włoskimi – 20 zł); krewetki na maśle z czosnkiem i pietruszką – 28 zł; sałatka Impresja z owocami morza – 19 zł; czulent (gulasz wołowy z fasolą czerwoną, kaszą gryczaną i perłową, ziemniakami oraz sałatką z ogórków kiszonych – 29 zł). Dalej są przystawki (jak np. tatar wołowy - 16 zł czy sałatka śledziowa - 10 zł) oraz zupy - 7 rodzajów, w tym żurek staropolski w chlebie za 15 zł. Jest też lista dań włoskich, m.in.: zupa pavese i flaki po rzymsku (po 10 zł porcja), tagiatelle pachnące lasem (18 zł) albo spaghetti bolognese (też za 18 zł).
Z dań głównych proponuje się np.: grillowaną pierś z kurczaka polaną sosem czosnkowym w komplecie z frytkami i bukietem surówek, stek wołowy z polędwicy serwowany z frytkami i bukietem surówek, pieczeń z szynki z kluskami śląskimi i bukietem surówek czy kotlet jaworzyński (schabowy) podawany z frytkami i bukietem surówek albo królik po polsku oblany sosem śmietanowym w towarzystwie ziemniaków i surówką – ceny od 25 do 50 zł. Są też dania proste, jak placki ziemniaczane (4 szt. – 11 zł) czy pierogi z mięsem lub kapustą i grzybami (8 szt.) po 12 zł, oraz pizze (z salami lub brokułem po 20 zł). Oprócz tego makarony (4 rodzaje po 18 zł za porcję), ryby (grillowany stek z łososia i pstrąg z rusztu podawane z frytkami i bukietem surówek), ceny odpowiednio: 38 i 26 zł. Dla dzieci przygotowano trzy propozycje dań, wśród których znalazły się lubiane przez nie nugetsy drobiowe - 12 zł.
Natomiast jeśli komuś przyszłaby ochota na coś słodkiego, w karcie znajdzie domowe wypieki cioci Grażynki (do wyboru: sernik lub szarlotka – 8 zł porcja) czy też lody z różnymi dodatkami: z gorącymi wiśniami na winie, z otrębami bądź z owocami – ceny od 14 do 16 zł.
Pysznie i domowo
Na obiad wybrałam żurek w chlebie, a na drugie danie kurczak a’la Genovese, z tą różnicą, że zamiast makaronu z pesto poprosiłam o ziemniaki. Do potrawy dobrałam także bukiet surówek. Czas oczekiwania na posiłek wykorzystałam na spacer po placu rekreacyjnym nad brzegiem Żwirowni.
Roztaczał się z niego trochę straszny, a zarazem urzekający widok zbiornika wodnego, ze stojącymi w nim drzewami.
Spacerowanie nie trwało długo, bo za kilkanaście minut posiłek był już gotowy. Chlebek pachniał wspaniale. Miał dobrze wypieczoną i chrupką skórkę, a środek był treściwy i smaczny.
Mięso kurczaka było kruche i soczyste. Znakomicie komponowało się z gęstym szpinakiem (urozmaiconym dodatkiem orzechów włoskich) i miękkimi, pysznymi ziemniakami. Surówki też były niczego sobie – ale było ich za mało. Chciałam jeszcze zaszaleć i zamówić sernik cioci Grażynki, ale nie dałabym już rady. Może następnym razem, gdyż chętnie tutaj wrócę.
Obsługa bardzo sympatyczna, atmosfera trochę rodzinna.
Magnolia Rast na liście rankingowej restauracji w Polsce otrzymuje notę: 6,8.
PS
Przy opisie miejscowości wystąpiła kwestia produkcji na potrzeby hitlerowskich Niemiec min i granatów porcelanowych przez fabrykę porcelany (obecnie o nazwie „Karolina”).
Odpowiedź w związku z zamieszczonym o ich produkcji wpisie na stronach UM – tutaj: Miny i granaty porcelanowe w Jaworzynie Śląskiej - ciąg dalszy
.