Gessler + restauracja = niekiedy nieszczęście
Po mojej wizycie 12 marca w sztandarowej restauracji Magdy Gessler mogę napisać tak: w restauracji "U Fukiera" potrzebna jest natychmiastowa kuchenna rewolucja. Tak bowiem fatalnego posiłku, jaki zaserwowano mi w restauracji dawno już nie jadłam. A ciemne, przeładowane dodatkami bez
ładu i składu pomieszczenie, z zagraconymi kątami wymaga odkurzenia i pomalowania.
Nie wiem nawet, czy w tym przypadku nie został "pobity" niechlubny przykład restauracji "Na Rozdrożu" w Nieborowie: http://www.polaneis.pl/gastronomia/item/306-zajazd-rozdroze-w-nieborowie-do-trzech-razy-obiad
Odwiedziny z ciekawości
Na wizytę w warszawskiej restauracji namówił mnie znajomy, który jest smakoszem żurków. W polskich restauracjach zawsze zamawia prawie taki sam zestaw: żurek z osobno podanymi na talerzu ziemniakami z wody okraszonymi podsmażonym boczkiem lub cebulką. Prowadzi nawet swój prywatny ranking żurków. Najlepszy, wg niego, serwowany jest w niewielkim zajeździe na Lubelszczyźnie. Jest to, jak mi powiedział żurek śląski, który podobno ma rewelacyjny smak. Do restauracji "U Fukiera" niosła go ciekawość, jak jest przyrządzony żurek za 30 zł. Niewątpliwie jeden z najdroższych żurków w kraju.
Żurek a'la grzybowa
Zamówioną przez znajomego zupę podano na talerzu. Jej widok trochę nie pasował do zwykle serwowanych żurków: była bardzo biała - zabielona śmietaną i bez typowych dla żurków dodatków: gotowanych jajek, kiełbasy, ewentualnie grzybków, majeranku, jedyne co miała, to kawałek białej kiełbasy. No, ale byliśmy przecież w restauracji z logiem Magdy Gessler, znanej z kuchennej kreatywności i oryginalnych przepisów. Jednak? To, co podano mojemu znajomemu okazało się dalekie od jego dotychczasowej znajomości żurków.
Już po dwóch sprobowanych łyżkach przywołał kelnera i z nadzieją w głosie, że przez pomyłkę przyniesiono mu inną zupę niż zamówił, zapytał: - Przepraszam, czy przypadkiem nie pomylił pan zamówień i nie podał mi grzybowej zamiast żurku?
- Absolutnie nie, to jest żurek – usłyszał od kelnera.
Znajomy z niedowierzaniem dopytywał dalej: - To dlaczego smakuje jak - wprawdzie dobra, ale - grzybowa?
- U nas żurek przyrządzany jest na wywarze z borowików i dlatego wyraźnie je czuć w żurku - wytłumaczył spokojnie kelner.
Tak przekonany przez sympatycznego kelnera znajomy zjadł zupę, jednak jak zauważyłam – wcale nie był tak do końca pewny, czy naprawdę był to żurek.
W prywatnym rankingu smakosza żurków popis kulinarny szefa kuchni "U Fukiera" wylądował na przedostatnim miejscu (przed żurkiem z torebki podawanym w pewnym przydrożnym barze koło Wrocławia).
Sałatka z niedopieczoną kaczką
Już przed wejściem do restauracji zauważyłam w prezentowanej na zewnątrz karcie pozycje z sałatkami. Pamiętając nie tak dawne dobre doświadczenie z degustacji sałatki w lokalu położonym bardzo blisko „U Fukiera”, postanowiłam i tym razem zamówić podobne danie. Wahałam się tylko między sałatką z serem a sałatką z kaczką. Moje wątpliwości ostatecznie rozwiał kelner polecając mi sałatkę romantyczną z kaczką – uprzedził jednak, że trzeba troszeczkę dłużej na nią poczekać. Nie pozostało mi więc nic innego jak zarekomendowaną pozycję zamówić, a czas oczekiwania spędzić na rozmowie, na przyglądaniu się wnętrzu i kamieniczek na Starówce, które widać było zza dużego okna przy którym siedziałam.
Po chwili uświadomiłam sobie, że wystrój wnętrza odbiegał znacznie od moich wyobrażeń o restauracji. Czułam się trochę jak na strychu pełnym zapomnianych rzeczy: lamp, fotografii, obrazów, naczyń, figurek, poduszek, przyblakłych ścian. Do ponurego wnętrza trochę ciepła wprowadzał blask zapalonych świec. A o tym, gdzie naprawdę jestem przypominały białe obrusy i serwetki, przezroczyste szkło czystych kieliszków i kolorowe cięte kwiaty w wazonikach na każdym stoliku. Przyciągający wzrok duży bukiet kwiatów w okazałym kryształowym wazonie na wystawie okiennej odwracał uwagę od przykurzonej materii we wnęce okna i smutnej papużki zamkniętej w klatce w rogu sali.
Moje obserwacje przerwało pojawienie się kelnera z sałatką. Już byłam bliska celebrowania potrawy, gdy …
No nie, nie wierzę! Pośród zielonych liści mieszanki sałat królowały kawałki kaczego mięsa z krwisto-czerwonymi środkami. Trochę nie dowierzając mojemu wzrokowi, mięso chciałam przekroić nożem i przekonać się co na to moje podniebienie. Kaczka nie dawała się pokroić. No tak, to jest możliwe wtedy, gdy mięso jest niedopieczone. Spróbowałam. Moje przypuszczenia okazały się prawdziwe – kawałki kaczki były w części zupełnie surowe.
Zbita z tropu, z niemałym zakłopotaniem poprosiłam kelnera.
- Proszę pana, ta kaczka jest surowa - dlaczego?
- Specjalnie. Kaczkę tak się u nas przyrządza, prawie na surowo. Francuzi tak lubią. Dla nich to nawet dobrze, jak krew trochę wypływa z mięsa – powiedział kelner. - A ja osobiście, to nawet lubię zupełnie surowe mięso z cielęciny. Kawałek musi być szybko – tylko podsmażony na raz z każdej strony, wtedy smakuje mi najlepiej - dodał kelner.
- Ale ja nie jestem Francuską, lubię jak mięso jest dopieczone, miękkie, a nie surowe - oponowałam.
- Nie ma problemu, zaraz będzie – skwitował kelner zabierając talerz z zawartością.
Po odejściu kelnera przez myśl mi nawet przeszło, czy jest w ogóle sens czekać kilkadziesiąt minut, aby kaczkę upieczono. Ku mojemu zaskoczeniu kelner wrócił po …3 minutach.
- Proszę, kaczka jest dopieczona. Smacznego - usłyszałam.
Rzeczywiście mięso było bardziej miękkie, ale prawdę mówiąc do ideału mu wiele brakowało. Nie zachwyciły mnie też ani całe liście sałaty, ani nie pierwszej świeżości (żółte, zwiędnięte końcówki) liście cykorii, ani dodatek kilku owoców malin, które szybko rozmrożone nie miały zupełnie smaku, tak samo jak przyrządzony z nich sos. Jedyne, co zjadłam z apetytem, to koktajlowe pomidorki.
Za sałatkę z kaczką zapłaciłam 51 zł plus 10% opłaty serwisowej, czyli napiwku dla kelnera.
Za miłą obsługę
"U Fukiera" napiwek doliczany jest do rachunku i kryje się pod pozycją: serwis. Stanowi on 10% wartości zakupionych posiłków. O takim rozwiązaniu goście mogą się dowiedzieć z regulaminu restauracji umieszczonego przy barze.
Resturacja U Fukiera na liście rankingowej restauracji w Polsce otrzymała notę: 2,0.